środa, 10 sierpnia 2011

piekielny świat.


Chcę spalić wszystko i iść przed siebie, choć wiem, że to zbyt trudne. Nasze ścieżki się rozłączyły, tak szybko. To było krwawe przeznaczenie. Moje krwawe przeznaczenie, przed którym chciałam uciec jak Król Edyp. Dlatego zbliżałam się do tego co miało się stać, i to mnie wyniszczyło. Ten świat jest teraz inny, niż był kiedyś. Chciałabym wszystko odbudować, wiesz dlaczego? Bo jest tu wiele samobójstw, ciemności, cmentarzy a przede wszystkim wiele zapomnienia. Zapomnienia, przez ludzi, których kochałam i których dalej potrzebuję.. Nadal jesteś wokół mnie.. Nie mogę zapomnieć po prostu, nawet jak zniknąłeś i powiedziałeś " Nie ma mnie dla Ciebie " . Jesteś, w moich myślach, wspomnieniach, w życiu. Czułam.. czułam że coś jest nie tak, że coś Ci się stało. I nagle przeczytałam coś, czego nie powinnam przeczytać. Że jesteś w szpitalu.. Nie wiem co Ci jest..Nie wiem co się stało. Nie wiem, gdzie jesteś. Nie wiem nic.. Po tej wiadomości rzuciłam się na ziemię i zaczęłam krzyczeć i płakać i rozmawiać do siebie. Nie mogłam zrozumieć co się ze mną dzieje. Potem zrobiłam to. Zraniłam siebie krzycząc, krwawiłam i krzyczałam.. Że nie zasłużyłeś na to..nie zasłużyłeś na nic złego. Krzyczałam, że Cię kocham, waliłam pięściami w podłogę, kręciłam się.. To nic w porównaniu do Ciebie. I to tak boli.. To piekielne miejsce, nie potrafię od niego uciec. Stąd nie ma ucieczki, bo to jest jak labirynt bez wyjścia..Wijesz się po krętych ścieżkach, męczysz się, ale nadal stoisz w tym samym miejscu. Pełnego bólu. To piekło. Nasze piekło. Moją jedyną nadzieją jest zobaczyć Cię, bez względu na to co myślisz... I nawet jeśli nie zrobię tego... to wiedz..., że nadal będziesz wokół mnie.

wtorek, 9 sierpnia 2011

.


Świat i życie bez problemów nie istnieje. Poglębia ból, gdy próbujemy go znieczulić i stłumić wraca z większą siłą.. Widzimy tylko jedną rzecz - swoją śmierć. Wszyscy mówią, że to ucieczka.. A może to łatwiejsze wyjście? Mimo, że nie wiesz co Cię tam czeka.. Cierpienie niszczy.  Tak jak niszczą słowa i czyny.. Ale cierpienie niszczy bardziej. Nie dostrzegasz już tych dobrych rzeczy, tych małych, drobnych.. Nie dostrzegasz już niczego.. I nie chesz tego zmienić. Lubisz się wyniszczać.. Bo to sprawia, że w końcu znajdziesz tą odwagę i zrobisz ostateczny krok.. Jesteś na granicy swojej wytrzymałości i nie robisz nic, by to zmienic.. Żyjesz w świecie beznadziejności, bólu, krzywdy, cierpienia..Żyjesz pod maską.. Ukrywasz wszystko pod parszywym uśmiechem, próbujesz szukać znieczulenia.. Wtedy jeszcze gorzej Ci się dostaje.. Dostajesz większy cios nożem w plecy od ludzi, ktorzy Cię nie rozumieją. Czy to ma sens? Nie widać światła.. A podobno zawsze po deszczu wychodzi słońce. Umierasz. Umierasz wewnętrznie, a ludzie tego nie widzą. Wolą się okłamywać.. Wolą cieszyć się z tych błahostek... Może to jest lepsze wyjście.. Ale skąd możesz to wiedzieć? Nie umiesz spróbować. Nie masz sił, żeby wstać i normalnie funkcjonować. Chowasz się przed światem, przed ludźmi, przed wszystkim. Siedzisz w szklanym pudle swoich myśli i czynów, które krwawią jeszcze bardziej niż Ty sam. Co masz zrobić? Za późno..Za mało czasu zostało.. Pozostało czekać jeszcze trochę na światło.. Ale może go nie dostrzeżesz i wtedy zapytasz mnie co robić.. Nie będę umiała Ci odpowiedzieć. Wiesz dlaczego? Bo ja tak samo się czuję. Więc nie jesteś sam. Nie trwasz w tym cierpieniu sam. Ja jestem z Tobą, choć nawet Cię nie znam człowieku. Nie znam nikogo.. Ale jeśli powiesz mi, przywołasz mnie, powiesz, że tak samo się czujesz... Będę trwać. Bo to jest jakaś nadzieja.. Innej już nie ma. Przykro mi.

niedziela, 7 sierpnia 2011

Powracam, nie przestanę pisać tylko dlatego, że straciłam Muzę.



Drogie dziecko, mam nadzieję, ze pewnego dnia ktoś będzie trzymać Cię w ramionach przez dwadzieścia minut bez przerwy, nie będzie patrzeć na Twą twarz,nie będzie próbować Cię całować,wszystko, co zrobi to obejmie Cię bez grama egoizmu...

Tak.. Czy są tacy ludzie? Którzy nie są egoistami, i pomogą bezinteresownie? Poznałam parę takich osób... Ale to nie ma znaczenia. Wy uciekacie przed prawdą, oszukujecie się przez całe życie, a wszystko to tylko złudzenie. Jeśli powiem Ci prawdę, nie odejdziesz ? Odejdziesz. Uciekniesz przed prawdą, bo chowasz się przed nią. Boisz się jej. Ja się nie boję. Żyje w prawdzie i w rzeczywistości , widzę jakie bezwartościowe potrafi być życie. Jesteście ślepi. Najważniejsi jesteście Wy i Wasze samopoczucie. Nie liczycie się z innymi.. Nie rozumiecie ich.. Tak jak nie rozumiecie mnie.. Bo jestem czymś nieznanym? Czy może boicie się tego co mam do powiedzenia? Jest parę takich osób, co kryją się pod maską... Wy wolicie oszukiwać się. Wolicie nie dostrzegać bólu innych. Bo Wam jest dobrze...

Potrzymaj mnie w ramionach przez dwadzieścia minut bez przerwy, nie patrz na moją twarz, nie próbuj całować, obejmij mnie tylko. Bez grama egoizmu.. Proszę..

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Biegniemy do krawędzi świata. Uciekamy.


Byliśmy jak obnażone noże na siebie. Po prostu niszczyliśmy się. Ale nadszedł Kres... Koniec, który jest już ostateczny. Próbowałam uciekać, ale to nigdy nie działało. Zawsze wracałam, na tą krawędź zwaną Tobą Dawidzie. To wszystko, wszystkie teksty były o Tobie. Jesteś moją Muzą. Ale odchodzę.. Nie szukaj mnie, bo nie chcę dalej żyć. Przestanę pisać, przestanę myśleć, wyrzucę wszystko z siebie. Trzeba to skończyć. Trzeba skończyć tą nadzieję, która nie dawała mi spokoju. Próbowałam.. Ale nie wiem po co. Walczyłam..Też nie wiem po co. Kochałam Cię. I nienawidziłam Cię za to, że Cię kochałam. Byłeś taki obojętny.. Nieczuły. Zabijałeś mnie. Może nie specjalnie, ale to robiłeś. Żądam zniszczenia, żądam śmierci. Poharatam sobie ręce, poharatam całe ciało. Będę niszczyć co popadnie. Zedrę sobie nadgarstki na ścianie waląc pięściami.. I co to da? Nic... Nadal będę czuła ból wewnętrzny. Tak będę tęsknić.. Nie umiem nawet tego opisać, co tak naprawdę czuję. Nigdy nie potrafiłam Ci tego opowiedzieć. Choć próbowałam. " Byliśmy czymś fatalnym, co trafiło w niepowołane ręce". Czas nie leczy ran, ani nie przyzwyczaja do bólu tylko go pogłębia. Dlatego wiem, że będzie bardzo trudno.. Ale powoli odchodzę. Nie zauważasz tego, może tak będzie mi lepiej.. Wiem, że jesteś szczęśliwy beze mnie. To mnie bolało.. Ale uzgodniłam, że lepiej jak jesteś szczęśliwy i nie cierpisz...niż, że cierpisz kiedy ja jestem. Spalę wszystko. Pozwolę, by ogień się rozprzestrzenił.. I zniszczył wszystko.. Chcę normalnie żyć i odzyskać przyjaciół, których straciłam.. Chciałabym tak wiele, a to tylko słowa... Głupie słowa, które bolą bardziej niż czyny. Czas zakończyć to wszystko.. Chociaż to ucieczka. Marna ucieczka, która nie ma końca." Patrząc na ciemność lub śmierć boimy się nieznanego - niczego więcej". Ja się tego nie boję.. Boję się, że Cię nie zobaczę.. I to najgorsze uczucie.. Że rzuciłabym wszystko, żeby Cie zobaczyć. Chociażby z góry. To jest takie żałosne i zabawne... Moje życie nazywane jest Twoim imieniem. Bez zmian.. Dni się nie zmieniają, życie się nie zmienia w sekundę ani w rok, nawet w parę lat.. Przecież minęły trzy lata.. A ja nadal... Nieistotne. Więc staje na strychu, patrzę w ciemność i widzę linę. Zamykam oczy. Czy to koniec? Raczej nie, skoro nadal oddycham... tak trudno odejść, To dopiero początek mojej drogi.. Początkiem jest ucieczka. Tak wiele Ci nie powiedziałam, nie zdążyłam..było zbyt mało czasu.. Żegnam Cię. Żegnam Cię najczulej jak potrafię. Poprzez moje uczucia i tekst, ostatni, jaki napisałam. Żegnam Cię, bo nie mam siły by żyć. Jestem gdzieś, gdzie już nigdy mnie nie znajdziesz.. Zapomnisz.. Tak szybko zapomnisz... Ja będę pamiętać za nas oboje. Zawsze będziesz w moim sercu... Może w to nie wierzysz, ale ja wiem co czuję. To zbyt silne. I nie słabnie.. To ja słabnę z każdym dniem, ale moje uczucia nie. Kiedyś.. Kiedyś się spotkamy, wiesz gdzie. Ale to będzie tyle trwało.. Trudno. Trzeba PRZEŻYĆ to.  Życzę Ci jak najlepiej.. Widzę Cię szczęśliwego z pewną osobą, z gromadką dzieci. Słoneczko. I widzę, że Twoje życie układa się na nowo.. Cieszę się z tego, odchodzę zostawiając Cię w dobrych rękach, które otulają Cię ciepło i dają Ci życie. Odchodzę i zostawiam za sobą puste miejsce, choć wiem, że na ziemi nie ma pustych miejsc. Jest zbyt dużo ludzi. Czuję się jak rodzynka w zamkniętej  puszce. Nie ma dla mnie miejsca.. Ani w puszce ani w Twoim sercu... To chyba wszystko. Nie wiem czy to kiedyś przeczytasz.. Może tak.. Może nie.. Ale nie odeszłam bez niczego.. Zostawiłam za sobą parę słów, nie będzie mi lżej.. Ale tak trzeba... Ty mnie nie chcesz.


To moja ostatnia notka,  przepraszam wszystkich, że tak szybko kończę..Nie nadaję się do pisania już.. Nie będzie mnie przecież... Żegnam.

Fotografię wykonała moja przyjaciółka: Agata K. 
Na zdjęciu: Aleksandra K.
Dziękuje za Wszystko.

wtorek, 26 lipca 2011


"Przedyskutujmy to
To nie tak, że umarliśmy
Czy to coś, co ja zrobiłam?
Czy to coś, co ty powiedziałeś?
Nie zostawiaj mnie wiszącej
W mieście tak umarłym"


Upadam, nie wiem w końcu, czy Ty to widzisz.. Wydajesz się taki obojętny na świat, taki nieludzki... Może to ja jestem zbyt ludzka dla Ciebie. Nie zostawiaj mnie.. Dajesz mi tak wielką siłę że nie potrafię jej opisać. JESTEŚ MOIM NAŁOGIEM. Takim, z którego nie chcę wyjść. To nie to co fajki, alkohol, czy narkotyki. To coś gorszego. Ludzie mówią różne rzeczy o mnie, Tobie. Zastanawiałeś się kiedyś, czy mówią prawdę? Pewnie tak, skoro trwałeś i nie zostawiłeś mnie do tej pory. Ale nasze wspomnienia bledną... Nie wiem czy się oszukujemy, czy żyjemy rzeczywistością. Może tym i tym. Tylko co się bardziej nasila? Kłamstwa? Czy rzeczywistość? Powiedz mi... Nie odchodź ze słowami, że ja tego potrzebuję. Potrzebuję Ciebie. To dopiero drugi dzień, a wygląda jak miesiąc. Jestem uzależniona, czy potrafisz to zrozumieć?! Że nie potrafię odpędzić tego nałogu?! Nie potrafię i nie chcę. ŻYJĘ TOBĄ. Twój oddech jest moim oddechem, chyba trudno zrozumieć, co do Ciebie czuję. Twoje tchnienie jest moim ostatnim wdechem. To zbyt trudne, ale prawdziwe. Pamiętaj o tym... Bo jak odejdę, chcę, żebyś wiedział, kim naprawdę byłeś w moim życiu. Taki pozostaniesz...

umieram.



"Umiera się na wiele sposobów: z miłości, z tęsknoty, z rozpaczy, ze zmęczenia, z nudów, ze strachu... Umiera się nie dlatego, by przestać żyć, lecz po to, by żyć inaczej. Kiedy świat zacieśnia się do rozmiaru pułapki, śmierć zdaje się być jedynym ratunkiem, ostatnią kartą, na którą stawia się własne życie."

Czas, by umrzeć. Zastanawiam się, jak to jest żyć pełnią życia, cieszyć się ze wszystkiego.. Nigdy tego nie doznałam. Może zawsze byłam inna. Zawsze odizolowana, zawsze zamknięta. Podobno narkotyki i alkohol staczają na samo dno, to dlaczego ja nadal żyję? Brakuje mi odwagi. Wiem, że uciekam, ale nie widzę wyjścia. Chcę umrzeć, ale nie tylko dlatego, żeby zniknąć. Chciałabym zobaczyć co Ty na to. Co na to ludzie.. Czy przyszedłbyś na pogrzeb i powiedział, że mnie potrzebujesz i że mnie kochasz.... Tylko dlatego, żebym uśmiechnęła się z góry. Jeśli istnieje piekło. Czasami czekam, tylko na Ciebie. Na znaki. Na mój uśmiech.. To nie wraca. Siedzę na moście, pochylam się.. Ludzie odchodzą...Z jednego miejsca do drugiego.. Ja też tak chcę, tyle że na zawsze.. Czy to źle? Czy to źle, że chciałabym żyć normalnie? Z Tobą...?  Tak, to bardzo źle. Ty nie chcesz tego. Zbliżam się do krawędzi. Spadam w dół, lecę. Czuję się wolna. Umieram...

poniedziałek, 25 lipca 2011

billy talent - nothing to lose


Tak. Chodzę po pustych korytarzach życia i nie widzę nic. Jest tak pusto. Bezdusznie. Dni się nie zmieniają. Codziennie ta sama piosenka. Od rana do wieczora. Od wieczora do rana. Płacz, krzyk, paranoja, obłęd. Jest wiele rzeczy, w które popadam. Ale staram się walczyć, ludziom nie pokazuję siebie. Izoluję się. Gdyby nie Ty nic by mnie nie obchodziło. Życie, uśmiech, funkcjonowanie. Nikt mnie nie zna tak dobrze jak Ty... Ludzie omijają mnie z daleka. Jestem inna. Nikt nie zna mojego imienia..i raczej nie chce poznać. Jestem nikim, niczym się nie wyróżniam. Dlatego wciąż do Ciebie wracam.. Bo bez Ciebie czuję się pusta i nic nie znaczę... Na zewnątrz jest ciągle tak samo, ale w środku, kiedy wciąż jesteś czuję się kimś. Taka krótka chwila, a tyle daje mi radości. Kiedy zaczynasz się izolować i zamykać przede mną czuję, że nie mam nic. Zostanę nikim na zawsze i już nikt tego nie zmieni. Będę spacerować samotnie i patrzeć na Ciebie z góry.

Deszcz,


 Spaceruję samotnie w deszczu, mój głos jest cichy, ponury od krzyków i zmęczenia. Słyszę moje kroki, nagle staję. Znowu myślę o Tobie. Znów szukam Cię w smugach deszczu z nadzieją, że Cię odnajdę .. Twoje ciepło mnie obezwładnia.. To deszcz. Upadam na ziemię, miłość wyślizgnęła mi się z rąk, to moje załamanie wraz z bólem. Tonę głęboko w sercu, deszcz nie kończy się, nie chce, żeby się skończył.. Jesteś tak cenny dla mnie. Żyję deszczem, cieszę się kiedy zaczyna padać, jestem cała mokra i czuję Twoje ciepło. To wszystko jest tak dziwne a jednocześnie niesamowite. Lubię deszcz, lubię jego zapach, kiedy mnie obejmuje nawet, gdy leżę na ziemi. Jesteś tym deszczem... Jesteś i tak się cieszę, a potem nagle znikasz...I muszę czekać, aż w końcu się pojawisz.

piątek, 22 lipca 2011

Tory.


Tory. To miejsce jest mi tak bliskie. Często tam przebywam, żeby wszystko przemyśleć. To miejsce jest śmiercią. Wystarczy nadjeżdżający pociąg, który nie potrafi szybko zahamować. Czasem zastanawiam się zbyt długo.. Wtedy pociąg jedzie dalej, a ja się zastanawiam czemu mnie coś powstrzymało. Może to, że nadal jesteś.. Że będę trwać dopóki nie odejdziesz.. Wiem, że Ty też lubisz takie miejsca. Tory bądź most. To nasze miejscówki. Ty przebywasz w nich w swoim mieście, a ja w swoim. I to tak boli.. Robimy to oddzielnie. Jesteśmy w Miejscu, w którym wcale nie ma bezpieczeństwa, a jednak czujemy ukojenie i czujemy siłę. To takie nie do opisania. Kładziesz się na tory, uśmiechasz się i czekasz. Czekasz, choć wiesz, że pociąg się spóźni, bądź nie przyjedzie..Albo z krzykiem wstajesz i uciekasz, bo nie masz odwagi na czekanie. Kiedyś tory się złączą wraz z pociągiem. Już nie będziesz sam. Ja też tam będę.

czwartek, 21 lipca 2011

sama.


Nie wiem już czy jestem trzeźwa, czy pijana. Upijam się tylko dlatego, żeby opanować burzę. Ona nie daje mi żyć. Rozprzestrzenia się po całym ciele, a ja wybiegam na dwór i krzyczę do nieba. Krzyczę, a Ty tego nie słyszysz. " NIE ODCHODŹ!". Krzyki nic nie dają.. Taki już los..Takie życie. Nie wiem co spowodowało, że część mnie umarła. Może to, że Ty odchodzisz. Ta myśl mnie prześladuje. Nie chcę Cię puścić, ale Ty uciekasz. Ja też uciekam.. Do pewnego świata..Pełnego nietrzeźwości i smutku. Widzę Cię w nim. Jak patrzysz na mnie, uśmiechasz się, głaszczesz mnie po policzku. I jesteś ze mną. To złudzenie. To kolejne złudzenie przez nietrzeźwość mojego umysłu. Jestem sama, niekochana. Nie chcesz mnie. A ja nie potrafię już kochać kogoś innego. Tak bardzo byś chciał, żebym zapomniała.. Ale ja się zatracam w Tobie. Mogę się zatracić. Mogę umrzeć za miłość do Ciebie.Nie będę już kłamać, szeptać ani szarpać się ze sobą.. Przepraszam, że kochałam Ciebie tak mocno. Przepraszam, że z tej miłości umarłam. I nie dałam Ci swobodnie żyć...

wtorek, 19 lipca 2011

Przyjaciele?


P : Ciesze się że mogę z Tobą rozmawiać,że nadal jestem w jakimś sensie Twoją koleżanką,ważne jest to,że mogę z Tobą rozmawiać. 
D : Mała poprawka..nie koleżanką...zawsze byłaś przyjaciółką.


Chciałabym walczyć. Te wspomnienia, te rozmowy.. Narastają. Styczeń. Wydaje się to wieki temu.. Wydaje mi się, że wszystko co było, jest takie dalekie.. W jakieś innej epoce, która już nie wróci. To dziwne uczucie, ale czasem warto powracać to wspomnień tylko po to, żeby się uśmiechnąć . Tak blisko, a tak daleko. Pustka. Pustka narasta i obciąża mnie. Może kiedyś znajdziesz czas..by za mną zatęsknić. Może kiedyś znajdziesz czas, by powiedzieć to samo, co kiedyś... Choć to już chyba niemożliwe. Oszalałam. Oszalałam z nałogu Twojej osoby.

Nie potrzebuję pomocy. Każdy musi mieć siłę, żeby radzić sobie sam. Poszukuję jej, bo nie chcę być słaba. Mimo wyciągniętych rąk, sama idę przez życie izolując się od ludzi. Nie widzę ich, nie słyszę ich, nie zauważam ich. Może dlatego, że życie polega na samotności.. Lubię samotność i ciszę. Pozwala mi żyć i trwać w tym.. w Tobie. Widzę tylko Ciebie. Wszystko jest takie małe i nieistotne, tylko nie Ty. Wiem, dziwnie myślę, dziwnie się zachowuję. Ale żyję prawdą. Chyba to się liczy. Żyję prawdą i rzeczywistością bo Ty nią żyjesz. I kiedy znikniesz, wszystko się zmieni. Będę szukać pomocy u wszystkich napotkanych osób. Choć nikomu nie będę ufać tak jak Tobie.. Ach, nikomu nie będę ufać. Ale.. bez Ciebie komu ja powiem, jak żyję, jak powoli umieram? Sądzę, że jak już ostatecznie znikniesz, pomoc zaniknie. A ja sobie nie poradzę. Wmawiam sobie, że jestem silna, że sobie poradzę. Ale to złudzenie, które będzie trwało, dopóki nie odejdziesz... Z jednej strony chcę, żebyś odszedł, bo nie umiem sobie poradzić, nie umiem z Tobą rozmawiać jak dawniej..a z drugiej strony pragnę, żebyś był. I ta druga strona jest o wiele silniejsza. Więc co mam robić? Pozwolić Ci odejść, czy zatrzymać Cię za wszelką cenę? Nie wiem... Ale pewnie to, co Ty uznasz za słuszne.

Moja dusza i Ty.


To przeznaczenie. Czy ono istnieje? Czasem wydaję mi się, że tak. Wydarzają się dziwne, rzeczy, aczkolwiek niespodziewane. Nie wiem czy to było mi pisane, czy po prostu sama sobie zażyczyłam tego co się wydarzyło. Zostałam obdarzona przekleństwem. Gdy jesteś ono zanika na moment.Czuję się taka obciążona tym wszystkim, aż nie mogę się podnieść. Dzieją się ze mną złe rzeczy. Do głowy wpadają mi różne pomysły. Ale powstrzymuję się dla Ciebie.. Bo wiem, że się martwisz. Choć o mnie nie warto się martwić. Jestem pusta, wyzuta z uczuć.Patrzę się ślepo w życie i nic nie widzę.. zupełnie nic... Tracę duszę. Oddaję ją Tobie. Nie chcę jej.. Niech trwa przy Tobie i pomaga Ci. Niech czuwa nad Tobą.. Mam nadzieję, że ją czujesz. Jeśli słońce nie będzie świeciło wiecznie..Jeśli ja umrę, Ty masz trwać, ja będę czuwać nad Tobą. Nawet gdy rozpęta się burza, otulę Cię ramionami i wskażę Ci drogę, którą masz podążać, by nie cierpieć nigdy więcej. Nie zniosę tego widoku. Nie zasłużyłeś na cierpienie. Ani nie zasłużyłeś na takie traktowanie, które przyczyniło się do tego, że Cię straciłam. Chcę widzieć blask tego idealnego i wrażliwego mężczyzny do końca moich dni. O nic więcej nie proszę.

poniedziałek, 18 lipca 2011

Ci których kochamy,nigdy nie umierają,bo miłość jest nieśmiertelna .


Dążymy do szczęścia, choć wiele nas to kosztuje. Dążymy do szczęścia, choć wiemy, że zada nam ból. To takie nieprawdopodobne i takie mało istotne, a jednak.. Za wszelką cenę dążymy do tego. Tak bywa. Raz jesteś na górze, a raz spadasz w dół. Trzeba cieszyć się z tego co się ma... Bo nie dostrzegamy tego, co jest mało widoczne dla oczu. Trzeba przetrzeć oczy i jakoś zmienić życie na lepsze. Ma się je tylko jedno.. Wspomnienia bolą, więc przestańmy pieprzyć i zacznijmy od nowa, od początku. Nie odwracajmy się za siebie... Nie możemy trwać w amoku przeszłości. Także.. Moja jedyna Przyszłości, poczekaj. Nadchodzę. 


Patrzę w niebo, zaciskam pięści, i ze łzami w oczach szepczę, że wszystko się ułoży.. Staram się wmówić, że będzie dobrze, że to co było nie wróci, ale jednak wraca. Ze zdwojoną siłą. Najgorsze jest to, że ja się z tego cieszę. Nic tak nie poprawia humoru jak pisanie z osobą, od której jest się uzależnionym. Staram się Go dawkować. Bo jak to jest, przedawkować swój własny narkotyk? Tego nie wiem, bo staram się być z dala. Z boku patrzę na tą całą sytuację. I myślę sobie, że jestem silna. Jestem silna, potrafię przystopować i walczyć o swój własny narkotyk.


  Dialog Dnia:
- Nie śpisz?
- Nie a Ty ? Uzależnienie?
- Tak od pewnego przyjaciela, który siedzi do rana.

niedziela, 17 lipca 2011

sztylety.


Jak ostre sztylety i ostrza wbijające się w każdy skrawek mojego ciała. Nie da się tego opisać. Może dlatego, że nie można ubrać w słowa tego, co się czuje, robicie ze mnie potwora bez uczuć. Zabierzcie go ze mnie. Popadam w obłęd. Agresja to teraz moje drugie imię. Jestem złapana w pułapkę. Ciemną i krwawą, która zmusza mnie do złych postępowań i sprawia, że niszcząc Ciebie, niszczę siebie. To tortury, z których nie potrafię wyjść. Gasnę. Odurzona niepotrzebnymi słowami i czynami. Widzę swoją krew. Patrzę się i zaczynam się śmiać. Lubie ostrza, które mnie podobno niszczą. Ja nic nie czuję, nie czuję bólu zewnętrznego, dlatego wiem, że jestem szalona. Ból wewnętrzny jest o wiele gorszy. Nie można nad nim zapanować. Opanowuje całe ciało robiąc je bezsilnym, dlatego nie potrafię się ruszyć. Wiem, że nie umrę. To by było zbyt proste. Życie jest lepsze, męczysz się, wykrwawiasz, niszczysz. A śmierć? Zabijesz się i...nic.. koniec, nie cierpisz już. Dlatego wolę życie. Jestem psychiczna. Zawsze tak było i zawsze tak będzie. A więc niech ostrość sztyletów nasili się, bo nie potrafię jej ujrzeć. Chcę zobaczyć to obliczę, chcę choć raz spojrzeć śmierci w oczy i zobaczyć czy to gorsze cierpienie. Czuję, że otaczająca mnie ciemność nabiera ostrości. Ale to nie śmierć. To tylko krwotok wewnętrzny, który będzie trwał i trwał.. Az do końca nas.

piątek, 15 lipca 2011

...

Jak patrzę w lustro zastanawiam się, czy to naprawdę ja. Niewiele myślę. Poszukuję prawdy, która mnie unika. Zanika. Chowa się w elektronicznych obwodach, bym nie mogła po nią sięgnąć. Wygląda na to, że moje błędy kochają mnie i moje towarzystwo. Ale to nieprawda ... Moja dusza krzyczy, próbuje się wyrwać. Smutek nie pozwala jej żyć. Ja nie żyję, powoli umieram. Z każdej epoki, wieku, każdego roku, miesiąca, dnia i z godziny na godzinę. Czuję zapach śmierci. Jesteś kimś więcej niż mężczyzną, jesteś kimś więcej niż osobą idealną. To jest coś więcej niż miłość. Nie mogę patrzeć, jak wchodzę przez drzwi i widzę Ciebie martwego wewnątrz. Reagujesz tak na mój widok. Próbowałam odejść, bo nie potrafiłam być prawdziwa. Nadal nie potrafię. Nie chcę Cię ranić ani zabijać. Nie chcę być morderczynią, która zabija najważniejsze osoby jakie spotkała w życiu. Wiem, zabijałam wiele razy w mojej głowie, ale nigdy Ciebie. A Tu..Tu ranie Cię ciągle, już na mój widok chcesz odejść.. Wybacz, że jestem taka mała, nieidealna, nieistotna i bezbłędna. Ciemność ogarnia moje ciało, moje serce, leżę tu.. I nie potrafię wstać. Nikt nie może mnie uratować tylko Ty. Stoję w miejscu jak w betonie, i nie ruszę się dopóki nie pomoże mi ktoś silny. Tylko Ty byłeś silny. Jesteś silnym duchem, który nade mną czuwa. Twoja wiara zanikła i dobiła. Samotność została. Pragnę wziąć pistolet i strzelić sobie w głowę, skończyć z tym.. Po prostu, nie robić niczego więcej. Oddam Ci pistolet. Jest nabity. Strzel. Nie zniosę widoku, Twojego cierpienia. Strzel. Zabij mnie. Uratuj mnie w ten sposób. Nie pozwól mi wytrzymywać tego widoku. To mała zbrodnia. Ja uśmiechnę się do Ciebie i Ci na to pozwolę, tylko przed tym obejmij mnie, daj mi siłę. Potem nie zastanawiaj się i strzel. Moja dusza zostanie przy Tobie. Moje ciało zostanie pogrzebane. Ale dusza nadal będzie przy Tobie.. Chociaż ją zostawię. Gdy podniesiesz pistolet, ja uśmiechnę się kojąco i wyszepnę "strzel" ...

środa, 13 lipca 2011

Nierealne.

Jesteś moim własnym, osobistym słońcem. Wiele dałabym, żebym móc Cię objąć..Ale nie chcę się sparzyć. Moje postępowanie niszczy. Czuję, że płonę, a Ty..Ty odsuwasz się. Nie chcesz się ponownie sparzyć, nie chcesz ponownie zaufać. Chcę Ci wiele powiedzieć, podziękować, powiedzieć co czuję.. Ale to zbyt trudne.. Moje usta milczą. Zamykają się, bo boją się Twojej reakcji. Mój świat odwrócił się do góry nogami kiedy Cię poznałam. Ale to było wspaniałe uczucie. Ten świat mi się podobał, dlatego że byłeś w nim Ty i dlatego miałam uśmiech na twarzy. Pamiętam...jak powiedziałeś, że dla mnie skoczyłbyś w ogień. Nie wiem dlaczego to wspominam. Po prostu nie wiem, zbyt wiele pytań na które nie ma odpowiedzi. Jestem zdezorientowana. Zagłuszona..nie słyszę ludzi. W oczach mam pustkę. Milczę. Nie potrzebuję niczego..Tylko..Aż..nie wiem jak to określić. Potrzebuje Słońca, które zawsze było przy mnie. Wrażliwego Słoneczka, które otulało mnie w złych i dobrych chwilach. Potrzebuję Ciebie, otwórz się przede mną, a ja otworze się przed Tobą. Kiedy byłeś nie czułam zimna w sercu. Nie czułam pustki. Teraz..Teraz czuje jak zamarzam. Wszędzie widzę ciemność.. Cisza boli.. Miej tego świadomość. Nigdy nie czułam się tak jak czuję się teraz. Wiem, jestem egoistką, ale powoli zauważam jakie popełniałam błędy i wciąż je popełniam. Z dnia na dzień zmieniam się nie do poznania. Marnieję. Chcę Cię. To nierealne. Nierealna przyszłość, w którą jestem zaślepiona i inaczej nie potrafię. Mam zwidy. Widzę Cię obok siebie. Obok jesteś wciąż, a wcale nie ma Cię. Popadam w paranoję. Teraz czekam tylko na Znak, że jesteś i ponownie mi ufasz. Znak, którego być może nigdy nie zobaczę..

Scenariusz..

Życie.Życie wedlug spisu treści,ktorego nie potrafie znaleźć. Nie mam scenariusza. A on? Raniłam Cię setki razy. Czuję się winna. Zagubiłam się i nie czuję się bezpiecznie,jestem mała, w potrzebie. Oddychaj mną, zawroc na własciwa drogę i spraw bym wróciła. Próbuje być silna, wiem że odejdziesz w milczeniu. Wszystko  czego pragnę to nadzieja, że znajdziesz ukojenie i pokażesz mi jak należy żyć. Dopiszmy dalszą część mojej historii, brakuje mi jej. Urwała się tak szybko, nawet nie zdążylam stworzyc Jej razem z Tobą. To niemożliwe. Czuję się jak lalkarz, który bawi się marionetkami, choć nie sprawia mi to przyjemności. Daje więcej bólu - Mi i Tobie. Trzymamy sie kurczowo życia oddzielnie. To trudne. Próbuję uwolnić się i swobodnie zblizyc sie do Ciebie. Jestem krucha, ale próbuje być silna. Nie wiem czy powrócę, brakuje mi scenariusza, którego nie znajdę. Muszę sama stworzyć to, co ma być dalej, wypełnić scenariusz..

poniedziałek, 11 lipca 2011

sidła.

Szarość przyćmiewa słońce
Czerń przysłania księżyc.
Zmieniłam się,tak jak zmienia się życie.
Udaje obojętną,by nie dać się zdeptać
Powoli oddycham,ale zbliżam się do krawędzi
Wyrwij mnie z niej! Nie daj mi zniknąć!
W sidłach diabła kurczę się w sobie.
Czyżby to koniec?

śmierci kres.

Kiedy uczynisz,to co zamierzasz,ludzie będą dziwić się Twojej śmierci.Powstaną pytania dlaczego to zrobiłeś i z jakiej przyczyny. A ja będę musiała na nie odpowiadać,żeby uspokoić ciekawość ludzką.Będą pytać,dlaczego Cię nie powstrzymałam.Jak myślisz,co odpowiem ? Że po tamtej stronie będzie Ci lepiej ? Tamta strona nie istnieje.Jest tylko pusta czeluść i ciemność..Samobójstwo to piękny koniec,nie ma drugiego świata.To już sąd ostateczny. A Ty chcesz odejść z tego jedynego choć dającego wiele bólu i cierpienia świata.Jak mam Cię ocalić ? Skoro czuję się taka mała, brzydka, nic nie znacząca, śmieszna,głupia, odtrącona, żałosna i bezbarwna..Jak mam to zrobić, skoro widzę w sobie same wady? Filozoficznie próbuję odpowiedzieć sobie na każde zadane mi pytanie. Ale nie umiem..Żeby dowiedzieć się gdzie trafię po śmierci muszę pójść w Twoje ślady z nadzieją,że Cię odnajdę..Ale nie mam żadnej gwarancji..Jak ją znaleźć? Kolejne pytanie na które nie znam odpowiedzi.Nie ma gwarancji.Dano Ci życie to skorzystaj z Niego ! Wiem,że chciałabym tak jak Ty odważyć się i TO zrobić..Ale ja walczę, nie widzisz ?! Walczę, nawet jak jestem sama i nie widzę sensu...Jestem taka jak Ty,widzę czarny scenariusz,Dawidzie.Tak jak Ty.. ale jesteśmy TU , wiec walczmy..Nie pozwólmy oddać się w sidła diabła, nie możemy tak skończyć..Dla nas samych,dla nikogo innego.
Nie poddawajmy się,nie podejmujmy ostatecznego kroku, bo już go nie cofniemy.Nie targajmy się na własne życie..bez względu na wszystko,ale jeśli odejdziesz ludzie z czasem zapomną, nie łudźmy się... Ale ja nie zapomnę, będę opłakiwać Cię codziennie,a jeśli zdobędę się na odwagę, zniknę w Twoje ślady,i już nikt nie odpowie na zadane pytania. 

Znieczulony smak.

Droga znieczulonych zakrętów
prowadząca donikąd
wije się,niczym labirynt
cichego szeptu i słów.
Trudno wyjść z niego
trudno się nie zatracić.
Znieczulica,nienawiść
brak prostej ścieżki,
brak ucieczki; światła.
Czy kiedyś uda się znaleźć drogę
i pokonać ciemność otaczającą mnie?

Widzisz mnie krwawiącą.

Powietrze wokół mnie przypomina klatke, z której nie potrafię się uwolnić. Nie mogę oddychać. Nie chcę krzyczeć, ale ból jest zbyt silny. Klatka zmniejsza się, przekłuwa moje płuca. Krwawię ... Stoję w ciemności i widzę ciemną czerwień. Na dłoniach, stopach.. Na całym ciele. Nie potrafię stawić temu czoła, stoję na krawędzi. Nie widzę światła, uczucia ranią mnie tak bardzo jak wspomnienia. Nie potrafię opanować chaosu. Wewnętrznie wykrwawiam się, zamykam oczy. Nagle ból znika. Widok Ciebie szczęśliwego, nie ważne, że nie ze mną, ukaja mnie. Ja mogę cierpieć. Przyzwyczaiłam się do siebie i do wszystkich moich wad. Jestem psychiczna, ale to nic nie zmienia. Nadal jestem tą samą Paulą, może bardziej wrażliwszą. Gdy próbuję się uwolnić jest gorzej. Dlatego stoję w tym samym miejscu i wykrwawiam się dla Ciebie.

.

Krztuszę się. Widzę jak marniejemy. Najgorsze jest to, że nie potrafię tego zmienić. Jestem bezsilna i słabnę z dnia na dzień. Nie mam już siły na walkę. Lata temu byliśmy jak lód i ogień, nie powinniśmy się wykluczać. Uzupełnialiśmy się. Byliśmy otwarci na wszystko. Pamiętam jeszcze małą dziewczynkę, która kiedyś powiedziała Tobie i sobie te słowa w opowiadaniu : " To wszystko ją przytłaczało. Czasem pisała by zaspokoić siebie samą. Mówiła, że chłopczyk mógł ją usunąć ze swojego życia, ale nie ona. ZAWSZE, będzie dązyć do tego, by go odzyskac, wiedziała że sie nie uda, ale próbowała - i to się liczyło. Nie poddała się, szukała w sobie siły. Dziewczynka cierpiała- ale to jej nie obchodziło. Liczył się On. Nawet we wspomnieniach". Gdzie jest tamta dziewczynka? Którą dawno temu pokochałeś i byłeś w stanie zrobić dla niej wszystko? Dlaczego ona znikła? Gdzie ja jestem? Kim jestem? Czym jestem? Nie potrafię odpowiedzieć, ale po starych opowiadaniach, które często czytam uważam, że byłam kimś wyjątkowym dla Ciebie. Kimś, komu mogłeś powiedzieć dosłownie wszystko, kimś...kochałeś mnie. To.. To nadal mnie nurtuje. Bo za co? Jaka byłam? Mam tyle pytań, na którę nie potrafię odpowiedzieć. Przecież jestem nikim. Kiedyś byłam kimś dla Ciebie... Ale to stare czasy, których nie odzyskam, choć chciałabym je mieć za wszelką cenę. Czas upływa, no cóż.. Nie zmienie tego, żyjemy w złych czasach. Pełnych podłości i bólu. Pełnych ranienia osób, które się na prawdę kocha i nie potrafi się o nich zapomnieć. Pomimo tego, jak wszystko się niszczy..jestem TU. Zobacz mnie, otwórz szerzej oczy i rozejrzyj się. JESTEM TU. Krzyczę do Ciebie. Niszczymy się oboje. Dziewczynka szuka Cię.  Zawsze Cię szukała, nawet jak zniknąłeś z portalu społecznościowego, na którym Cię poznała, ale wtedy Cię znalazła.. A teraz? Znajdzie Cię? Znajdzie w sobie siłę, żeby być taką jaką Ty chciałbyś, żeby była? Znajdzie siebie? Chcę być tą dziewczynką. Chcę mieć nadzieję, która zniknęła po tym jak Cię utraciłam. Puściłam Twoją rękę i pozwoliłam Ci odejść. To najgorsza rzecz jaką zrobiłam w życiu. Widziałam jak odchodzisz...I nic nie zrobiłam.

Dziewczynka może ostatni raz, gdy patrzyła na Ciebie, chciałaby powiedzieć Ci jak bardzo ... jak bardzo jesteś jej bliski, nadal uważa Cię za taką osobę. Ręcę jej się trzęsą, nie chce, żebys zniknął ponownie, ale oddalasz się. Nie potrafi Cię zatrzymać, jest dziecinna. Często płacze. Chce powiedziec Ci, że dla niej jestes najlepszy, jesteś idealny. Ale... Ty spoglądasz na nią, nawet się cofasz.. Nie chcesz, żeby mówiła takie rzeczy, bo nie chcesz mówić jej, że już jej nie kochasz i już jej nie potrzebujesz.